Kiedy zrozumiano, że banki nie mają prawa do jakiegokolwiek zysku z tego tytułu, że proponowały konsumentom nieważne umowy frankowe, podjęto próby oszacowania całkowitej kwoty, jaką sektor ten będzie musiał wypłacić frankowiczom. Początkowo, w 2021 roku, Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) wskazała na sumę 101,5 mld zł jako potencjalne obciążenie. Jednak te wyliczenia są już nieaktualne, a również spekulacje głoszone przez przewodniczącego KNF, Jacka Jastrzębskiego, na temat możliwego bankructwa któregoś z kredytodawców w wyniku negatywnego wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie opłat za korzystanie z kapitału, straciły na znaczeniu.
Teraz banki postanowiły zrezygnować z nieuzasadnionego straszenia opinię publiczną astronomicznymi kwotami, ponieważ szkodzą własnym interesom. W związku z tym zdecydowały się na bardziej realistyczne oszacowania i podają, ile faktycznie zapłacą frankowiczom w celu zakończenia sporów dotyczących nieważnych kredytów. Pytanie brzmi, czy sektor finansowy będzie w stanie udźwignąć takie obciążenie?
58 miliardów w trzy lata — z takimi kosztami muszą liczyć się banki za nieuczciwe umowy frankowe
Kwota, jaką banki wydadzą na rozliczenia z frankowiczami w ciągu trzech najbliższych lat, wynosi ogółem 58 miliardów złotych. Przechodząc do tematu głównego, warto zastanowić się, ile banki faktycznie będą musiały zapłacić w związku z procederem frankowym po czerwcowym orzeczeniu Trybunału Sprawiedliwości UE (TSUE). Grupa Analityczna Związku Banków Polskich przystąpiła do próby oszacowania tego kosztu.
Eksperci ze Związku Banków Polskich (ZBP) oszacowali, że w przeciągu najbliższych trzech lat banki będą musiały ponieść wydatki na rozliczenia związane z kredytami frankowymi na łączną kwotę 58 miliardów złotych. Co istotne, w przeciwieństwie do pesymistycznych przewidywań Jacka Jastrzębskiego, przewodniczącego ZBP, ten koszt zostanie rozłożony w czasie.
Różne scenariusze — różne wyniki
Zespół analizował dwa różne scenariusze. Pierwszy, mniej dramatyczny, określany jako scenariusz referencyjny, zakłada, że sektor bankowy rocznie wyda około 19,33 miliarda złotych na to, by unieważnić umowy frankowe. Natomiast drugi scenariusz, bardziej szokujący, zakłada, że największe obciążenia związane z kredytami frankowymi sektor bankowy poniesie w 2023 roku, miałoby to być aż 25 miliardów złotych. W kolejnych latach banki będą przeznaczać na rozwiązanie problemu kredytów frankowych odpowiednio 20 miliardów złotych i 13 miliardów złotych.
Warto zwrócić uwagę, że w scenariuszu referencyjnym przeciętny wynik netto sektora bankowego za lata 2023-2025 ma pozostać na poziomie dodatnim, wynosząc odpowiednio 22,64 miliarda złotych, 12,56 miliarda złotych i 0,67 miliarda złotych. W porównaniu do ubiegłego roku, gdy sektor zarobił netto 12,11 miliarda złotych, jest to znaczący wzrost.
Symulacja w scenariuszu bardziej dramatycznym prezentuje się nieco inaczej. W przypadku, gdy banki rozliczałyby umowy frankowe zgodnie z tym scenariuszem, rok 2025 zakończyłyby ze stratą. Według szacunków ZBP przeciętny wynik netto sektora za lata 2023-2025 wyniósłby odpowiednio 17,29 miliarda złotych, 6,73 miliarda złotych i -4,82 miliarda złotych.
Jakimi rezerwami dysponują banki po wyroku wydanym przez TSUE?
Jak wiele środków banki już zgromadziły na rozliczenia z kredytami frankowymi, a ile jeszcze muszą zarezerwować, aby umowy frankowe przestały być już dla nich problemem? Pod koniec roku ubiegłego, rezerwy zbliżyły się do 40 miliardów złotych. W tym roku sektor bankowy zwiększył rezerwy o kolejne miliardy złotych, a momentem kluczowym był drugi kwartał, kiedy Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) orzekł, że banki nie mają prawa do wynagrodzenia za korzystanie z kapitału (wyrok w sprawie C-520/21). To był przełomowy wyrok. Banki zdały sobie sprawę, że nie będą dysponowały rozwiązaniem, które pozwoli im nieco zniwelować straty. Sankcja polegająca na darmowym kredycie w przypadku nieważnych umów frankowych stała się rzeczywistością.
Przykładowo, mBank w okresie od kwietnia do czerwca tego roku zarezerwował 1,54 miliarda złotych. To znaczna suma, ale rekordzistą jest PKO BP, który w tym samym okresie dokonał odpisów związanych z kredytami frankowymi o wartości 2,5 miliarda złotych. Rezerwy zostały również zwiększone w przypadku banku Santander, Millennium i BNP Paribas. Pierwszy z nich zarezerwował dodatkowe 662 miliony złotych, drugi 680 milionów złotych, a trzeci 356 milionów złotych.
Kto za kim?
Zanim unijni sędziowie wydali wyrok w słynnej sprawie dotyczącej wynagrodzenia, wielu ekspertów, w tym Rzecznik Generalny A.M. Collins i szef Komisji Nadzoru Finansowego Jacek Jastrzębski, wypowiedzieli się na ten temat. Jastrzębski wyraźnie opowiedział się po stronie banków, prezentując swoje argumenty przed unijnymi sędziami. W swoim wystąpieniu wyobraził katastroficzny scenariusz dla polskiego sektora bankowego, twierdząc, że brak możliwości pobierania wynagrodzenia od klientów za korzystanie z kapitału naraziłby banki na jednorazowy i nierozłożony w czasie koszt wynoszący około 100 miliardów złotych.
Takie wydatki obciążałyby nie tylko sam sektor bankowy, ale także całą gospodarkę. Istniała realna groźba upadku jednego lub nawet kilku dużych banków — Jastrzębski przedstawił to jako konsekwencje poniesienia wspomnianych kosztów. Co więcej, problemy mogłyby dotknąć również mniejsze banki, które nie posiadają w swoim portfolio kredytów frankowych, w związku z czym nie powinny być brane pod uwagę w rozstrzyganiu sporów z tytułu tego, że inne banki oferowały wadliwe umowy frankowe. Jastrzębski prognozował również możliwość wystąpienia efektu zarażania, co mogłoby prowadzić do paniki na rynku finansowym, związanego z tym braku płynności i dodatkowych obciążeń wynikających z tego, że nieodzowne jest wsparcie systemu gwarancji depozytów.
W tych okolicznościach mogłoby dojść do upadku kolejnych instytucji bankowych, a także do zintensyfikowania kryzysu w systemie, który mógłby przenieść się na całą gospodarkę, zablokowując dostęp do finansowania.
Dziwne i niepokojące były argumenty przedstawiane przez szefa KNF, który ma obowiązek dbać o stabilność rynku finansowego. Wprost rzecz biorąc, unijni sędziowie byli zdziwieni jego słowami. Jeden z sędziów TSUE zadał pytanie, czy polski system bankowy oparty jest na nieuczciwości i czy nie warto byłoby go naprawić.
Prokonsumencka postawa sądów i TSUE
W całym tym frankowym galimatiasie liczy się jednak to, że sądy oraz europejski trybunał stoją na prokonsumenckiej pozycji. Kredytobiorcy nadal wygrywają swoje spory o umowy frankowe i nic nie świadczy o tym, by coś w tej kwestii miałoby się zmienić. Kancelarie frankowe stoją na straży i pomagają kolejnym frankowiczom w doprowadzeniu ich umów do unieważnienia. Jeśli chcesz sprawdzić swoją umowę pod kątem abuzywności zapisów możesz ją bezpłatnie przeanalizować korzystając z porównywarki CHF. Sprawnie dowiesz się, czy twoja umowa jest nieuczciwa, a także znajdziesz dopasowaną do twojego przypadku kancelarię frankową.