Wystarczy spełnić kilka kryteriów, które określone są w rozporządzeniu Ministra Finansów, a banki gwarantują, że ugoda frankowa będzie zwolniona z podatku dochodowego. Jak się okazuje bankowe zapewnienia można przysłowiowo schować do kieszeni. Dlaczego? Pracownicy banku popełnili rażące błędy, które narażają frankowiczów na obowiązkowe i niesłuszne odprowadzenie do urzędu skarbowego nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Kosztowna ugoda frankowa
Historia pewnego frankowicza, który podpisał ugodę z mBankiem stawia bank w wyjątkowo niekorzystnym świetle. Wprawdzie nie było jeszcze pewności co do tego, czy MF przedłuży rozporządzenie dotyczące zwolnienia z podatku dochodowego, to przedstawiciel banku gwarantował konsumentowi, że to jest pewne. Co miało oznaczać, że frankowicz nie będzie zobowiązany płacić podatku od ugody, ze względu na to, że spełnia on kryteria do uzyskania zwolnienia.
Resort finansów 11 marca 2022 r. przedłużył zwolnienia podatkowe dotyczące przychodów odnoszących się do kredytów hipotecznych do końca grudnia 2022 r. Należało jedynie spełnić warunki w postaci zaciągnięcia kredytu na własne cele mieszkaniowe i niekorzystania z innego rodzaju ulgi, która miałaby dotyczyć inwestycji mieszkaniowych. Wspomniany frankowicz te warunki spełniał, musiał jednak wypełnić również oświadczenie podatkowe korzystając z formularza mBanku.
I tu zaczął się kłopot. Zawieranie ugody wiąże się z wypełnianiem wielostronicowych dokumentów, które przeważnie napisane są specjalistycznym językiem. Jedym z takich dokumentów jest właśnie oświadczenie podatkowe. Mimo dużego stopnia skomplikowania pism, które zobowiązany był wypełnić frankowicz, pracownik mBanku poproszony o pomoc odmówił jej udzielenia. Bank uważał bowiem, że nie jest zobowiązany do świadczenie usług z zakresu doradztwa podatkowego. Klient powinien we własnym zakresie zapewnić sobie wsparcie u właściwego prawnika lub doradcy. W rezultacie doszło do błędnego wypełnienia dokumentacji, co mogło kosztować kredytobiorcę nawet 30 tys. złotych.
Bank nie ułatwiał klientowi rozwiązania sprawy
Bank poinformował wprawdzie klienta o tym, że oświadczenie jest wypełnione błędnie i nawet zapewniał, że w tej kwestii skontaktuje się z nim dział ugód, to jednak do tego nie doszło. Po podpisaniu ugody bank nie jest skory do zabiegania o dobre relacje z kredytobiorcą. Próby otrzymania informacji korzystając z infolinii w zasadzie z góry były skazane na niepowodzenie. Boty, czy też informacja ogólna nie miały kompetencji, do tego, by w jakikolwiek sposób pomóc klientowi. Osobiste odwiedziny w placówce banku nie wniosły do sprawy niczego co popchnęłoby ją do przodu. Znowu oczekiwanie na telefon z banku, jałowe rozmowy, i brak rezultatów w postaci ustalenia gdzie został popełniony błąd.
Klient banku postanowił złożyć reklamację, w której zwrócił uwagę nie niekompetentne, nieprofesjonalne, utrudniające dojście do rozwiązania tej sprawy zachowanie pracowników banku. Odpowiedź mBanku nie mogła uspokoić klienta, ze względu na to, że zawierała informację, że termin składania deklaracji już minął i niemożliwe jest już wnoszenie poprawek do oświadczenia. Zatem bank wysłał PIT do urzędu skarbowego, który na jego podstawie mógł pobrać od frankowicza 30 tys. złotych. Swoisty maraton prób skontaktowania się z bankiem i wyjaśnienia sprawy ponownie ciągnął się miesiącami. Dopiero złożenie reklamacji za pośrednictwem niemieckiego właściciela mBanku przyniosło oczekiwany rezultat i bank wycofał błędnie wypełniony PIT.
Z całej sytuacji można jedynie utwierdzić się w przekonaniu, że banki często zupełnie nie są zainteresowane pracą nad poprawą swojego mocno nadszarpniętego wizerunku. Przypadków, w których banki nie są przychylne swoim klientom jest wiele. Miejmy więc na uwadze też to, że unieważnienie umowy frankowej na drodze sądowej eliminują pojawienie się tego typu problemów.