Kredytobiorcy frankowi rzadko decydują się na dochodzenie swoich praw w sądzie po całkowitej spłacie zobowiązania. Wielu z nich nie zdaje sobie sprawy, że nawet po latach mogą odzyskać znaczne sumy. Umowy kredytów denominowanych i indeksowanych do franka szwajcarskiego zawierały nieuczciwe zapisy dotyczące przeliczania rat. Natomiast orzeczenia TSUE wskazują, że termin przedawnienia nie biegnie od momentu spłaty kredytu, lecz od chwili, gdy kredytobiorca dowiaduje się o wadliwości umowy. To oznacza, że zarówno osoby nadal spłacające kredyt, jak i te, które zamknęły umowę, mogą żądać zwrotu nadpłat. Liczne wyroki potwierdzają, że eks-Frankowicze skutecznie odzyskują pieniądze wraz z należnymi odsetkami.
Warto też wiedzieć, że banki nie oferują ugód osobom, które spłaciły już kredyt, a ustawodawca również nie podjął działań w ich sprawie. Dla tej grupy poszkodowanych jedyną realną możliwością pozostaje walka na drodze sądowej.
Kiedy można pozwać bank – prawne i warunki oraz terminy przedawnienia
W 2025 r. nikt już nie powinien mieć wątpliwości, że kredyty powiązane z frankiem szwajcarskim były oparte na nieuczciwych mechanizmach. Zawierały abuzywne klauzule, które stanowią podstawę do ich unieważnienia. Sądowe rozstrzygnięcia są niemal jednolite – ponad 99% spraw kończy się wygraną Frankowiczów.
Według ZBP, do września 2024 r. wpłynęło 173,3 tys. pozwów od osób posiadających wadliwe kredyty frankowe. Spośród nich jedynie 25 tys. dotyczyło już spłaconych umów. Prawdopodobnie jest ich więcej, ale banki niechętnie ujawniają te dane. Niewielka liczba pozwów od eks-Frankowiczów może wynikać z błędnego przekonania, że po spłacie kredytu nie można już dochodzić roszczeń.
Tymczasem przepisy i orzecznictwo TSUE jasno wskazują, że termin przedawnienia nie rozpoczyna się w momencie spłaty, lecz dopiero wtedy, gdy kredytobiorca uświadomi sobie, że jego umowa była wadliwa. Potwierdzają to m.in. wyroki TSUE z 2021, 2022 i 2023 r. dotyczące kredytów frankowych.
Przepisy o przedawnieniu chronią konsumentów znacznie bardziej niż banki. Bankowe roszczenia przedawniają się po 3 latach, natomiast kredytobiorcy mają na dochodzenie swoich praw aż 6 lat (wcześniej było to 10 lat). W praktyce, nawet jeśli kredyt został spłacony dawno temu, wystarczy złożyć oświadczenie, że dopiero teraz kredytobiorca dowiedział się o nieuczciwym charakterze umowy.
Nie warto jednak zwlekać z pozwem, ponieważ banki naciskają na ustawowe ograniczenie możliwości dochodzenia roszczeń ze spłaconych kredytów. Na razie rząd nie wprowadził takich zmian, więc eks-frankowicze nadal mogą skutecznie walczyć o zwrot nadpłat i odsetek za opóźnienie, na takich samych zasadach jak osoby, które wciąż spłacają swoje zobowiązania.
Jedyna różnica polega na tym, że zamiast pozwu o unieważnienie umowy, składa się pozew o zwrot wpłaconych środków. Kredytobiorca może domagać się całej kwoty spłaconych rat albo różnicy między wpłaconymi środkami a pożyczonym kapitałem, w zależności od przyjętej strategii procesowej. Sądy i tak muszą zbadać, czy kredytobiorca był konsumentem, a umowa zawierała niedozwolone klauzule. Spłata kredytu nie ma tutaj znaczenia.
Banki nie chcą oferować eks-frankowiczom ugód? Z czego to wynika?
Banki otwarcie proponują ugody osobom nadal spłacającym kredyty frankowe, ale ignorują tych, którzy spłacili je w całości. Oficjalnie nie oferują im porozumień, choć w praktyce zdarza się, że rozpoczynają negocjacje dopiero wtedy, gdy sprawa trafia do sądu.
Powód? Skala problemu. W Polsce zamknięto około 400 tysięcy kredytów frankowych. Gdyby banki zgodziły się na ugody z ich byłymi posiadaczami, musiałyby wypłacić dziesiątki miliardów złotych. Dlatego wolą udawać, że problem nie istnieje, a publicznie sugerują, że eks-frankowicze nie mają interesu w składaniu pozwów.
Przedstawiciele banków często bagatelizują ryzyko, wskazując, że wielu klientów spłaciło kredyt przed gwałtownym wzrostem kursu franka i ich potencjalne zyski z procesu są mniejsze. Liczą też na to, że skoro ktoś dotąd nie złożył pozwu, to nie zrobi tego wcale. Nieoficjalnie przyznają jednak, że spłacone kredyty frankowe mogą stać się poważnym problemem w przyszłości.
Banki rzadko podają dane o pozwach składanych przez eks-Frankowiczów, co utrudnia ocenę skali zjawiska. Wyjątkiem jest mBank, który regularnie publikuje takie statystyki. W 2024 r. co kwartał otrzymywał kilkaset nowych pozwów od osób ze spłaconymi kredytami. W IV kwartale stanowiły one już połowę wszystkich nowych spraw. Na koniec 2024 r. w mBanku toczyło się blisko 16 tysięcy spraw frankowych, z czego 22% dotyczyło zamkniętych umów.
Podobne procesy toczą się przeciwko innym bankom. W Banku Millennium sprawy dotyczące spłaconych kredytów stanowiły 16% pozwów frankowych. PKO BP, lider pod względem liczby takich spraw, na koniec III kwartału 2024 r. miał 6,5 tysiąca pozwów dotyczących zamkniętych umów, co stanowiło 19% całości.
Według ZBP we wrześniu 2024 r. w sądach toczyło się co najmniej 25 tysięcy spraw wniesionych przez eks-frankowiczów, ale faktyczna liczba może być większa. Banki liczą, że ten odsetek pozostanie niewielki, ale dane pokazują, że sytuacja się zmienia. Rosnąca świadomość kredytobiorców może wkrótce sprawić, że lekceważenie problemu obróci się przeciwko bankom.
Ustawa frankowa nie zakłada objęcia spłaconych kredytów frankowych
Banki liczyły na wsparcie państwa w ograniczeniu pozwów dotyczących spłaconych kredytów frankowych. Pojawiały się pomysły, by wprowadzić trzyletni termin na ich kwestionowanie po uregulowaniu długu. Z kolei eks-frankowicze mieli nadzieję na ustawowe zachęty do ugód oraz dodatkową ochronę przed przedawnieniem roszczeń.
Żadne z tych oczekiwań nie znalazło odzwierciedlenia w projekcie ustawy frankowej, który jest w trakcie konsultacji. Temat zamkniętych umów nie został w ogóle poruszony. Prawdopodobnie wpływ na to miały skutki finansowe, jakie poniosłyby banki, gdyby musiały tworzyć dodatkowe rezerwy na potencjalne ugody. Priorytetem resortu sprawiedliwości było odciążenie sądów i pomoc osobom nadal spłacającym wysokie raty. Stąd pomysł, by z chwilą wniesienia pozwu zawieszać obowiązek regulowania rat. Ci, którzy kredyty już spłacili, nie odczuwają wahań kursu franka, dlatego ich sytuacja nie została ujęta w projekcie.
Mimo braku systemowego rozwiązania eks-Frankowicze nadal mogą dochodzić swoich praw w sądzie. Nowe przepisy usprawnią postępowania, co oznacza szybsze wyroki i mniejsze obciążenie dla sądów. Banki uniknęły konieczności natychmiastowego rozliczenia tysięcy umów, ale nie zyskały ograniczeń prawnych dla pozwów.
W praktyce indywidualne procesy nadal pozostają najskuteczniejszym sposobem na odzyskanie pieniędzy. Ugody proponowane przez banki, o ile w ogóle są dostępne, zwykle nie dorównują korzyściom wynikającym z wygranego sporu sądowego.
Podsumowanie
Byli kredytobiorcy frankowi zostali pominięci – zarówno przez autorów ustawy frankowej, jak i same banki, które nie proponują im ugód. Dla eks-frankowiczów oznacza to wybór: zaakceptować fakt, że bank narzucił im niekorzystne warunki, albo dochodzić swoich praw w sądzie.
Wielu zdecydowało się na drugą opcję. Dziesiątki tysięcy spraw już trafiły do sądów, a byli kredytobiorcy odzyskali od banków nadpłaty i odsetki za opóźnienia.
Dziś ryzyko procesowania się z bankiem jest minimalne. TSUE konsekwentnie wydaje korzystne dla konsumentów wyroki, a długi okres przedawnienia pozwala na spokojne działanie. Zwlekanie jednak nie ma sensu – im szybciej zapadnie wyrok, tym szybciej można odzyskać swoje pieniądze.