W 2024 roku, w którym pozycja frankowiczów w sporach z bankami stała się jeszcze mocniejsza w wyniku prokonsumenckiego orzecznictwa TSUE z poprzedniego roku, banki nadal próbują przekonać kredytobiorców do tego, że ugody frankowe są dla nich korzystne, choć jak już wiemy polegają na zachowaniu w mocy wadliwych umów i kontynuacji spłaty zadłużenia w złotówkach.
Banki zdają sobie sprawę, że takie ugody frankowe nie stanowią teraz dla kredytobiorców alternatywy dla procesu sądowego, ponieważ różnica w korzyściach z obu rozwiązań sporu jeszcze bardziej się pogłębiła ze względu na gwarantowane frankowiczom pełne odsetki za opóźnienie przez cały okres trwania sporu. Dlatego też banki sięgają po szeroki zakres działań, które nie zawsze są etyczne, aby nakłonić kolejne osoby do przyjmowania niekorzystnych ugód. Metody te obejmują wysyłanie pism mających zastraszyć kredytobiorców oraz tworzenie wrażenia elitarności ugód i wyjątkowości złożonych propozycji klientowi. To klasyczne techniki manipulacyjne, na które należy być bardzo czujnym.
Banki nieustannie próbują przekonać do tego, że ugody frankowe są dla nich korzystne
Najnowsze dane dotyczące spraw abuzywnych kredytów waloryzowanych kursem franka szwajcarskiego dają do myślenia. Pomimo ogromnej liczby wygranych spraw przez frankowiczów w sądach — aż 97% w ogólnej liczbie spraw oraz nawet 99% w przypadku wyroków prawomocnych, głównie unieważniających umowy w całości — banki nadal wydają się ignorować fakt, że większość orzecznictwa przemawia na korzyść kredytobiorców. Zamiast proponować ugody frankowe zbliżone skutkami do unieważnienia umowy, banki oferują alternatywę polegającą na utrzymaniu umowy kredytowej w mocy jako zobowiązania w złotówkach z wyższym oprocentowaniem i marżą.
Choć frankowicze odnosząc sukcesy w sądach zyskują pełne odsetki za opóźnienie przez cały okres sporu, co może się przekładać na korzyści finansowe rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych, banki proponują często jedynie umorzenie części fikcyjnego zadłużenia i przeniesienie na bardziej oprocentowany kredyt złotowy. mBank, przykładowo, wychodzi z propozycjami ugód głównie do tych kredytobiorców, którzy już wszczęli postępowanie sądowe lub uzyskali korzystne wyroki.
Czy bankom nadal udaje się przekonać kolejne osoby do mało atrakcyjnych ugód? W ostatnich dwóch latach świadomość kredytobiorców wzrosła, ale nie brakuje osób, które dają się namówić bankom i akceptują niekorzystne ugody frankowe, często wpadając w pułapki manipulacji stosowane przez banki.
Osoby, które decydują się na samodzielne negocjacje z bankiem, narażają się na ryzyko. Eksperci zauważają, że banki mają zawsze przewagę w trakcie mediacji, posiadając wsparcie prawników i ekspertów od marketingu, którzy potrafią nakłonić klienta do niekorzystnej oferty. Dlatego ważne jest, aby Frankowicze zachowali ostrożność i nie ulegali ponownie bankom, które już raz ich zmyliły. Konieczne jest dokładne przeanalizowanie oferty banku, zwracając uwagę na całościowy koszt kredytu oraz upewnienie się, że wszystkie ustalenia z mediacji zostały zawarte w treści ugody. Historie frankowiczów pokazują, że banki nie zawsze spełniają swoje obietnice, zwłaszcza dotyczące obniżenia marży w ugodzie.
Jakie sztuczki stosują najczęściej banki, by nakłonić frankowiczów do podpisania ugody?
Banki, choć starają się kreować wizerunek instytucji wspierającej klientów w trudnych sytuacjach, nie zawsze kierują korzystne dla frankowiczów propozycje ugód. Wielu prawników oskarża banki o celowe manipulacje mające na celu zniechęcenie kredytobiorców do zawierania ugód, wstrzymując się z ofertami dla posiadaczy kredytów we franku, którzy spłacili już zadłużenie lub ci, którzy spłacają je regularnie.
Banki, chcąc minimalizować swoje straty, wykorzystują taktykę „kija i marchewki”. Z jednej strony straszą kredytobiorców, którzy wystąpili do sądu, z drugiej zaś oferują im pozornie korzystne warunki ugody.
Oto najczęstsze techniki manipulacyjne, których używają banki, aby skłonić frankowiczów do ugód:
- Ukrywanie pełnych danych finansowych w propozycjach ugód, aby nie ujawnić korzyści z wygranej w sądzie. Banki często pomijają informacje o całkowitym koszcie kredytu, wysokości nadpłaty kapitału czy podatku dochodowego od umorzonej kwoty kredytu.
- Nakładanie krótkich terminów obowiązywania warunków ugodowych, by zmusić frankowicza do szybkiego podjęcia decyzji. W rzeczywistości kolejne korzystniejsze oferty mogą pojawić się po odrzuceniu pierwszej propozycji.
- Bezpośrednie kierowanie ofert do kredytobiorców, omijając ich prawników. Banki świadomie unikają kontaktu z profesjonalnymi pełnomocnikami, którzy mogliby obnażyć słabości oferty ugody.
- Tworzenie iluzji wyjątkowości propozycji ugodowej, aby zatuszować jej niekorzystne warunki. Banki delegują przeszkoloną kadrą pracowników do przekonywania klientów, że oferowana ugoda jest niezwykle korzystna.
- Wprowadzanie klientów w przekonanie, że należą do elitarnego grona klientów, co zwiększa chęć na zaakceptowanie ugody. W rzeczywistości banki kierują oferty do wszystkich posiadaczy aktywnych umów we franku.
- Straszenie klientów wezwaniami do natychmiastowej zapłaty pełnej kwoty kredytu, aby zmusić ich do rezygnacji z dalszej walki w sądzie. Banki często podkreślają konieczność pilnego podjęcia decyzji, choć w rzeczywistości terminy na negocjacje są elastyczne.
Znane są już prawdziwe historie, w których banki stosują złe praktyki
Warto spojrzeć na dwa przypadki, które miały miejsce w marcu tego roku i ukazują, jak banki starają się naciskać na frankowiczów, aby ci zgodzili się na ugody frankowe.
15 marca 2024 roku Bank Millennium wysłał jednej z frankowiczek pismo polecone, w którym wezwano ją do zapłaty kwoty 262.600 zł na rachunek banku w ciągu 5 dni kalendarzowych. Ta kwota odpowiadała wysokości kapitału udostępnionego w ramach umowy kredytu frankowego z 2005 roku. Co istotne, pismo to zostało wysłane bez uwzględnienia pełnomocnika procesowego kredytobiorczyni, mimo że sąd I instancji już wcześniej wydał korzystny dla niej wyrok o unieważnieniu umowy kredytowej i uznał nadpłacony kapitał w wysokości 70 tys. zł.
Inny klient Banku Millennium otrzymał pismo o rozwiązaniu umowy i wezwaniu do spłaty kapitału w ciągu 30 dni, mimo że sąd już półtora roku wcześniej zawiesił spłatę rat do czasu wydania prawomocnego wyroku w sprawie unieważnienia umowy.
Oba te przypadki pokazują, że banki czasem sięgają po nielegalne działania, próbując zastraszyć kredytobiorców. Bank nie ma prawa żądać spłaty kapitału przed prawomocnym wyrokiem sądowym, zwłaszcza jeśli cały kapitał został już zwrócony z naddatkiem. Podobnie, gdy sąd wstrzymał spłatę rat, bank nie może jednostronnie wypowiedzieć umowy kredytowej ani domagać się zwrotu pełnej kwoty kapitału. W takich sytuacjach ważne jest zachowanie spokoju i skonsultowanie przypadku z pełnomocnikiem prawnym.